Pierwszy Zbór Kościoła Chrześcijan Baptystów w Poznaniu

Pan Bóg nauczył mnie szyć

Działanie Ducha Świętego w moim życiu było nieraz namacalne. Tak było w przypadku, gdy otrzymaliśmy z mężem mieszkanie, którego nie powinniśmy dziedziczyć oraz gdy Bóg,w sposób cudowny dla lekarzy, uzdrowił mnie z raka krtani. Jednak najniezwyklejszym momentem osobistego doświadczenia Ducha Świętego była jedna pamiętna noc, kiedy Pan Bóg nauczył mnie szyć.Fot._gracehouse.info_-_Kopia

Mąż trafił do szpitala z powodu udaru prawej strony ciała. Oznaczało to, że był w paraliżu, niezdolny do mowy i bez perspektywy wczesnego powrotu do pracy. Ponieważ w tamtych czasach większość świadczenia szła na pokrycie kosztów pobytu w szpitalu, zostałam bez środków do życia razem z dwójką małych dzieci. Dostałam pracę w fabryce, jednak nie mogłam jej rozpocząć, gdyż nie miałam co zrobić z dziećmi, a przedszkole żądało zaświadczenia o zatrudnieniu, którego nie mogłam otrzymać nie przepracowawszy ani jednego dnia. Tak więc sytuacja wyglądała na tragiczną, jednego dnia przeszłam z dziećmi całą ówczesną ulicę Dzierżyńskiego, najdłuższą w Poznaniu w poszukiwaniu pracy. Spędziliśmy tak długie godziny, a jedyna praca, jaką znalazłam to szycie fartuszków za 5 złotych za sztukę, za co i tak nie mogłam wyżywić dzieci. Mimo że nie byłam krawcową, radziłam sobie z tym i któregoś dnia przypadkowo znalazłam się w dużym przedsiębiorstwie szyjącym stroje szpitalne i hotelowe. Bóg dotknął serca człowieka, z którym rozmawiałam tak, że zainteresował się moją sytuacją i dziwił jak sobie radzę z minimalnym dochodem. Słysząc, że szyję fartuszki zaproponował mi pracę w zakładzie. Nasza sytuacja była na tyle zła, że się zgodziłam przyjąć pracę, mimo że nie byłam krawcową. Jednym ze zleceń, które dostałam było uszycie sukni dla hotelu Merkury. Miałam wzór sukni i udało mi się go odtworzyć. Jedynym problemem były wpuszczane kieszenie, które były bardzo trudne do wykonania. Nie udawało mi się to patrząc tylko na gotowy model, ale próbowałam wiele razy. Czasami wydawało się, że się udaje, szyłam te kieszenie i prułam, szyłam i prułam i tak bez końca. Wiedziałam, że jeśli nie wykonam tego zamówienia, możliwe, że będę musiała oddać dzieci do sierocińca. Moje próby trwały wiele godzin i w końcu własny płacz mnie uśpił. We śnie znalazłam się z powrotem przy stole szyjąc wpuszczane kieszenie. Tak jak w rzeczywistości nie mogłam dać sobie z nimi rady, lecz tym razem ktoś stał za mną i patrzył na moją pracę. Nie widziałam jego twarzy, lecz słyszałam jego głos – był ciepły i kojący. Pokazywał mi jak składać materiał krok po kroku. Potem próbowałam poradzić sobie sama, lecz znowu mi nie wychodziło. Osoba za mną znów kazała mi patrzeć uważnie na swoje ręce i zapamiętywać kolejność działań. Kiedy się obudziłam pamiętałam już doskonale w jaki sposób tajemnicza postać ze snu kazała mi szyć kieszenie. Zlecenie wykonałam w całości, zachowałam swoją pracę i zarobiłam pieniądze potrzebne do wyżywienia dzieci. Do dzisiaj nie wiem, kim była postać z mojego snu. Ale wiem, że Pan przysłał ją do mnie, by zapewnić mi byt i pogłębić moją wiarę przez doświadczenie Jego obecności.

siostra Olga

Wróć